Strach przed ośmieszeniem skutecznie zniechęca do wychodzenia poza przewidywalną rolę prelegenta podczas prezentacji. To także obawa przed eksperymentem, przed wyjściem poza bezpieczną konwencję, której przełamanie może okazać się właśnie źródłem sukcesu i szansą na dalszy rozwój.
Niepewność łatwiej pokonać osobom, które widziały prezenterów, którzy w pełni angażowali się w to co mówią, odwoływali się do emocji i dawali zielone światło swojej spontaniczności. A podpatrywanie innych i uczenie się od nich to jedna z dróg, która wiedzie do wypracowania własnego stylu.
Dlatego warto podpatrzeć jak pracuje Jerzy Maksymiuk. Znany ze swojego niezwykłego temperamentu dyrygent i kompozytor w rozmowie z Magdą Juszczyk w radio PIN przyznaje, że dla wywołania oczekiwanego brzmienia swojej orkiestry jest w stanie się nawet ośmieszyć!
Na estradzie ja się nie wstydzę żadnego gestu. Na estradzie nawet uklęknę, żeby dźwięk wydobyć. Ale wydobędę go wszelkimi siłami. Czy się ośmieszę, czy nie. To rzadka chyba cecha.
Maksymiuk mówi, że najtrudniejsze w orkiestrze jest zagrać bardzo cicho, więc aby uzyskać ten efekt podchodzi on do muzyków i podnosi smyczki do góry, aby nie były za mocne! Ale na takie zachowanie może sobie pozwolić tylko wobec muzyków z orkiestry Sinfonia Varsovia.
Rzecz jasna, rola prezentera to rola solisty, a dyrygent występuję z orkiestrą. W pewnym sensie idzie o to samo, czyli osiągnięcie jak najlepszego efektu przy dostępnych środkach wyrazu. Zarówno prelegent jak i dyrygent występują przed publicznością, każdy z nich chce, aby jego występ był niezapomniany. Tyle, że w orkiestrze wszyscy pracują na efekt, a prelegent jest zwykle one-man-band: sam sobie pisze nuty, tworzy swoje brzmienie i dobiera środki wyrazu.
BTW: czy znasz kreskówkę Pixara „One Man Band” ? Obejrzyj ją koniecznie, bo jest bardzo a propos !
Pixar – One Man Band from Ricardo Pereira on Vimeo.
Wróćmy do wywiadu, gdzie poznajemy poglądy Maksymiuka na życie i sztukę. Artysta żałuje, że za dużo czasu poświecił pracy, nie miał czasu na inne zainteresowania i w sumie uważa, że sama praca za bardzo ogranicza.
Twierdzi jednak, że urodził się już z taką siłą, która kazała mu przeć do przodu. Swoją wielkość lekceważy dodając, że dobrze, być średnim, normalnym człowiekiem, bez stresów, który śpi dobrze i nikt go nie zaczepia.
Przyznaje, że nie bardzo przepada za dużymi grupami ludzi. Z jednej strony boi się orkiestry i nie boi się jej jednocześnie. W pracy pomaga mu to, że jest odważny i trochę nieprzewidywalny. Maksymiuk uważa, że ważne jest określenie swoich możliwości i odwaga, aby o tym mówić. Mówi więc, że potrafi pokierować symfonią Beethovena, ale z Eroicą ma już kłopoty, a Brahms go po prostu przeraża.
I na koniec jak to u klasyka mocny cytat:
Muzyka jak wszystko co jest wielkie, nie jest do zabawy. Ta sztuka ma spowodować coś więcej niż natura.
(…) Nie ma nic innego co nas wzbogaca. Tylko sztuka.
Aktualizacja. Niestety cała rozmowa z Jerzym Maksymiukiem w radio PIN (50 minut) nie jest już dostępna na stronie internetowej. Szkoda. Było tam wiele ciekawych uwag nie tylko o muzyce, ale np. o sztuce przywództwa.