Mike Rowe, spec od brudnej roboty o kastrowaniu baranków

Jeśli występujesz publicznie  pamiętaj, że liczysz się tylko Ty i to co masz do powiedzenia. Nawet najlepsza na świecie prezentacja jest uzupełnieniem historii, którą przedstawiasz (jeśli możesz nie rezygnuj z niej) i ma służyć wzmocnieniu przekazu. Jeśli uważasz, że Twoja opowieść nie potrzebuje dopalaczy, zrezygnuj z nich. Krystalicznie czystym przykładem tej tezy jest Mike Rowe, autor cyklu programów „Dirty Jobs” na Discovery Channel, który był gościem na TED w 2009r.

Powiedzieć, że Mike Rowe miał kapitalne wystąpienie, to nic nie powiedzieć. To było koncertowo przedstawiona przypowieść o mądrości płynącej z doświadczenia farmerów, gdzieś w amerykańskim interiorze przeciwstawiona teorii. Żadnych slajdów, zdjęć, wideo, tylko obezwładniająco silny głos prezentera ukazujący odwieczny konflikt między chropowatą rzeczywistością a eleganckimi teoriami.

Jednakowoż historia kastrowania w ujęciu Rowe’a stała się przypowieścią będącą pochwałą praktycznej ludzkiej wiedzy, która rodzi się bezpośredniego zderzenia z rzeczywistością, w odróżnieniu od wiedzy ekspertów, którzy zalecając tzw. humanitarne kastrowanie, skazują małych posiadaczy jąder na znacznie dłuższe cierpienie fizyczne i psychiczny dołek (tu więcej o barankach i zadufanych ekspertach).

Podoba mi sie jak Rowe z szacunkiem wyraża się o brudnej (a jakże) pracy fizycznej, którą zna z własnego doświadczenia i  ubolewa zarazem, że  społeczeństwo nie darzy ludzi od zwykłej, ciężkiej roboty należytym szacunkiem.

Wiarygodną apologię dobrze pojętej pracy fizycznej daje Matthew Crawford w książce „Shop Class as Soulcraft”. Ten młody filozof rezygnuje z kariery naukowej, otwiera zakład naprawy motocyki i tam  poświęca się pasji z lat młodości.

Karol Jałochowski w tekście „Filozofia na dwóch kółkach” opisuje motywy Crawforda:

 

Dość trywialnemu, jak można by uważać, odkryciu Crawforda, że oświecenie jest osiągalne w tym samym stopniu dla filozofów i matematyków, jak i ogrodników czy mechaników, towarzyszą znacznie mniej oczywiste refleksje. Crawford akcentuje wartość dobrej, staromodnej wiedzy, nacechowanej osobistym doświadczeniem, i wynikającej z lat pracy intuicji. (…) W rzemiośle upatruje Crawford lekarstwa na schizofreniczny podział na czas pracy (nużącej, lecz koniecznej) i czas wypoczynku, podczas którego rzekomo osiągnąć można opiewaną w folderach reklamowych pełnię życia. (…) Efekt dobrze wykonanej pracy jest źródłem pozytywnego promieniowania etycznego, obejmującego zarówno jej wykonawców, jak i odbiorców. Gwarantuje równowagę między samowystarczalnością a solidarnością. Przede wszystkim jednak naprawa motocykla nadaje wartość porażkom i niepowodzeniom, tak niemile widzianym w cyklu publicznego nauczania. Rzecz jasna, prawidłowość ta dotyczy nie tylko mechaników…

 

Tyle szlachetnej teorii.  Szacunek wyrażany  dla brudnej roboty Mike’a Rowe’a i jego poświęcenia też jest podszyty fałszem, bo  wiadomo, że jest showmanem, który tylko wciela się w rolę „fizola”.  Ale gdy zastanowicie się czym bardziej pracuje tzw. „złota rączka”, rzemieślnik, mechanik czy elektryk to dojdziecie do wniosku, że ich mózgi w wielu przypadkach pracują znacznie lepiej niż u schludnych pracowników w klimatyzowanych pomieszczeniach.