Przeciwności z którymi zmagał się Ole Kirk Christiansen są równie niezwykłe jak zbiegi okoliczności, które pomogły mu wychodzić z opresji.
Chociaż LEGO rozpoczęło produkcję plastikowych klocków w 1949 r., patent firma złożyła osiem lat później. 28 stycznia obchodzony jest Międzynarodowy Dzień LEGO, o czym dowiedziałem się niedawno.
Przy okazji postanowiłem sprawdzić się jak wyglądały początki firmy, którą obecnie zarządza Niels, reprezentujący czwarte pokolenie rodziny Christiansenów.
Tak się składa, że dziś jest 800. dzień mojej nauki duńskiego przez Duolingo, więc słówka leg godt, z których powstało LEGO brzmią znajomo.
Co planuje Bóg?
W wieku 25 lat Ole Kirk Christiansen żeni się i osiedla się we wsi Billund, 20 km od miejsca, gdzie się urodził i gdzie z pięciorgiem braci i pięcioma siostrami pracował na gospodarstwie ojca. Stolarskiego fachu nauczył się w warsztacie starszego brata i z nim wiązał przyszłość.
Podczas pierwszej wojny światowej Dania jako kraj neutralny zarabiała na sprzedaży żywności, później sytuacja się pogorsza. Gdy rolnicy mają ciężko, również stolarz Ole wiąże koniec z końcem. Pomaga mu dwóch pomocników, których uczy zawodu w zamian za wikt i opierunek. Mimo pogodnego nastawienia do ludzi, w pracy jest skrupulatny i wymagający.
W pierwszej połowie lat 20. ciągle zmaga się z problemami finansowymi, gdy nie otrzymuje należności od klientów. Optymistyczne podejście do życia wsparte przez wiarę pomaga znosić problemy.
– Był prostolinijnym i wesołym człowiekiem, skorym do żartowania z innych. Często w listach dotyczących swojej działalności używał zwrotu “jeśli Bóg zechce” – mówi wnuk Kjeld Kirk Kristiansen, kierujący rodzinną firmą od 1979 do 2004 r.
Dorastając w protestanckim środowisku Ole uważa, że życie nie tylko jest darem, ale zadaniem, dlatego musi jak najlepiej nim zarządzać.
Fortuna naprawdę kołem się toczy
W 1924 r. z powodu pożaru wywołanego przez jego dzieci spaliła się większość wyposażenia warsztatu i narzędzi. Lokalna społeczność daje mu pracę przy budowie mleczarni i a rodzinie ofiaruje schronienie zanim nie odbuduje domu.
W przeciągu kilku miesięcy powstaje nowy dom zbudowany w dużej mierze według pomysłu samego Olego. Był za duży jak na ich potrzeby, jedno piętro przeznaczono na wynajem, ale taki wedle słów rodziny był Ole – wszystko co robił miało mieć rozmach.
Minął rok, gdy rodzina zamieszkała w nowym budynku, gdy uderzył w niego piorun. Ole ponownie traci cały dobytek, narzędzia i produkty wykonane na zamówienie. W kolejnym roku przez własną lekkomyślność ma poważny wypadek zakończony pęknięciem czaszki.
Wraca do zdrowia, za otrzymane odszkodowanie kupuje radio, później w 1929 r. staje się właścicielem używanego Forda T (wiadomo w jakim kolorze). Jako pierwszy w Billund kupił w latach 50. telewizor. Słabość do nowinek wynikała z ciekawości i potrzeby poznania ich możliwości, ale też przekonania, że te urządzanie są przyszłościowe.
Otoczenie patrzy na niego nieco podejrzliwie, ale obfite zbiory w końcówce lat 20. sprzyjają rolnikom, którzy potrzebują usług stolarza, a ten może do nich sprawnie dotrzeć autem. Dania obrywa rykoszetem po tym jak krach na giełdzie w Nowym Jorku wywołuje potężny kryzys gospodarczy, co wpływa na Europę i także na partnerów handlowych w Niemczech i na Wyspach.
Ole popada w długi, rolnicy za tanio sprzedają swoje płody, aby uregulować rachunki. Wszyscy egzystują wspólnie w tej pętli zadłużenia, wystawiając sobie wzajemnie weksle.
Szukając okazji do zarobku, Ole wytwarza jednocześnie drobne przedmioty jak taborety, deski do prasowania, drabiny, stojaki pod choinki, które sprzedają przez świętami. Zainspirowany zabawą synów projektuje drewniane samochodziki. Już wcześniej chętnie strugał takie zabawki. Teraz dzieci pomagały mu testując pomysły zanim trafiły do realizacji.
Duński Hiob
Jeśli szczęście sprzyja przygotowanym, w 1932 r. zapukało do drzwi Olego Kirka. Handlarz drewnem znany jako Drewniany Olesen chce zobaczyć towary, które Ole ma na zbyciu. Zachwycony jakością lakierowanych samochodzików składa na próbę zamówienie z myślą o przygotowaniu oferty dla sprzedawców na święta.
Uważa, że mimo trudnych czasów dzieci powinny cieszyć się świątecznym czasem. Niespodziewany gość roztacza przed nim wizję rynku, który jest zainteresowany drewnianymi produktami, a jedna z organizacji wspiera nawet rzemieślników w produkcji i jednocześnie zachęca Duńczyków do kupowania u lokalnych producentów.
Idąc za radą, Ole decyduje się na zmianę profilu zakładu. Pożycza pieniądze od rodziny, która jest zdziwiona decyzją. Głową kręcą również mieszkańcy Billund, gdy dowiadują się, że poważny stolarz zabiera się za produkcję zabawek. Ole Kirk Christiansen zostaje uznany za dziwaka, ma na utrzymaniu rodzinę, a Kristine za chwilę urodzi piąte dziecko.
Portfolio produktów zawiera wyroby użytkowe jak również drewniane zwierzęta, auta, tramwaje, samoloty. Największym przebojem staje się jo-jo, modne na świecie. W Kopenhadze pojawia się pierwszy raz na wystawie na przełomie 1931 i 1932 r. Modę na jo-jo nakręcają gazety, pisząc o szaleństwie na zabawkę znaną ponoć w starożytnej Grecji. (Kto pamięta modę na fidget-spinner w 2017 r.?)
Przy produkcji zabawek rodzina Olego pracuje bez wytchnienia, sytuacja finansowa zaczyna się poprawiać. Gdy produkcja idzie pełną parą, w sierpniu 1932 r. Kristine trafia nagle do szpitala. Okazuje się, że płód jest martwy, w wyniku powikłań umiera w wieku 40 lat.
Śmierć żony podkopuje wiarę Olego, który próbuje wytłumaczyć sobie bieg wydarzeń boską wolą. Musi zaopiekować się synami w wieku od 6 do 15 lat. Rozpacz łagodzi modlitwą, także o pomyślną przyszłość swojego zakładu i kolejne zamówienia.
W jednym z kryzysowych momentów miał wizję.
– Czułem, że pomoc jest daleko i że nie zdoła nadejść na czas. I wtedy zdarzyło się coś zdumiewającego, coś, czego nigdy nie zapomnę. Pojawiła się w mojej głowie wizja dużej fabryki, w której krzątają się zapracowani ludzie, wnoszący surowce i wynoszący gotowe produkty. Obraz obecnej fabryki był tak wyraźny, że nigdy nie miałem wątpliwości, iż pewnego dnia uda mi się osiągnąć ten cel. To w sumie dziwne, że w tak beznadziejnej sytuacji może pojawić się wiara i nadzieja. Jestem przekonany, że to Bóg stał za moją wizja – wspominał Ole Kirk po latach.
Było źle, jest jeszcze gorzej
Niestety, Drewniany Olsen na którego pomoc liczył Ole ogłosił upadłość, a przygotowany towar czekał w magazynie. Nie tracąc wiary w boską przychylność, pakuje produkty do Forda T i jedzie odwiedzić potencjalnych kupców. Sprzedaje większość towaru, część wymienia w barterze, wraca zrezygnowany w poczuciu, że jest słabym sprzedawca. Moda na jo-jo wygasła, niesprzedane zabawki zostały.
Jakby tego było mało, komornicy zajmują jego nieruchomość z powodu udzielonych przed laty poręczeń. Rzemieślnicy tacy jak on godzili się kiedyś wchodzić w rolę żyrantów traktując to jako formalność wobec sąsiadów.
Gdy jest blisko ogłoszenia upadłości, jesienią 1933 r. odwiedza go Flemming Friis-Jespersen. Adwokat miał do załatwienia sprawę w okolicy, ale musiał także wręczyć Olemu wydany zaocznie wyrok sądu dotyczący jego długów.
W Billund spotyka człowieka pozbawionego woli walki. Dodaje mu otuchy i udziela rad, które poprawią jego sytuację wobec wierzycieli, im zaś zapewnią poczucie spokoju. Teraz Ole może skupić się na pracy, musi również znaleźć nową gosposię, Nina która pomagała rodzinie po śmierci Kristine nieoczekiwanie rezygnuje.
Najlepiej zainwestowane 1000 koron
37 – letnia Sofie Jørgensen oszczędzała pieniądze i marzyła o własnym sklepie, ale najpierw liczyła na posadę kierowniczki lokalnej sieci sklepów z produktami do higieny osobistej. Niestety, plany wzięły w łeb i została bez pracy.
Gdy odwiedza przyjaciółkę, aby porozmawiać o swojej sytuacji, natrafia na ogłoszenie w lokalnej gazecie. Ole Kirk Christiansen szuka gosposi, osoby głębokiej wiary, która będzie potrafiła stworzyć dom dla jego dzieci. Siedem miesięcy później Sofie zostaje panią Christiansen.
1000 koron, które wniosła do małżeńskiego posagu ratuje Olego przed bankructwem. Wsparty dodatkowo pożyczkami od rodziny, Ole postanawia założyć nową firmę.
– Dziadek był jednak człowiekiem niezłomnej wiary i do samej śmierci żywił przekonanie, że nie wymyśliłby swoich zabawek i nie założyłby LEGO bez Boskiej pomocy – uważa Kjeld Kirk Kristiansen.
Dzięki radom adwokata Friisa-Jespersena, Fabryka Wyrobów Drewnianych i Zabawek otrzymuje w 1935 r. prostą i łatwą do zapamiętania nazwę, którą wymyśla Ole. W tym samym roku rodzi się Ulla – jedyne dziecko Sofie i Olego.
Korzystałem z książki Historia Lego. Opowieść o rodzinie, która stworzyła najsłynniejszą zabawkę na świecie autorstwa Jensa Andersen