– Dupa pracuje na moje utrzymanie, tak samo jak mózg – stwierdza z satysfakcją astronauta Mark Watney, który w wyniku niefortunnych okoliczności został na Marsie z niewielkim zapasem żywności.
Watney, z wykształcenia botanik i inżynier żyje dalej dzięki pomysłowości i determinacji. – Będę miał powodzenie u kobiet – dodaje sobie otuchy myśląc o happy-endzie. Jednak NASA uznała go za zmarłego. Użyźnia własnym nawozem jałową marsjańską glebę na stacji kosmicznej, uprawia ziemniaki, produkuje wodę. Zuch-chłopak robi wszystko bez dostępu do internetu i Wikipedii.
Watney to McGyver i pomysłowy Dobromir w jednym, nie obejdzie się ostatecznie bez pomocy NASA. Ten wątek DIY, technologicznego survivalu w powieści Andy’ego Wiera jest najciekawszy. Przedmioty po twórczej przeróbce, niczym klocki LEGO ożywają w nowych warunkach.
Czy film z Mattem Damonem sprawi, że NASA zostanie zasypana podaniami o pracę? A pozycja inżyniera przez chwilę zyska większe społeczne uznanie niż gwiazdy piłki nożnej?
[997 znaków]
28.09.2015