Wyjmuję „Bezpowrotnie utraconą leworęczność” Jerzego Pilcha i otwieram na chybił trafił. Na 74. stronie czytam co widzę, a widzę akapit o zbawiennej wyższości zapominania nad banalną zdolnością do zapamiętywania.
Pamiętam, że czytałem tę książkę dobre 10 lat temu, tego rozdziału nie pamiętam. Pamiętam inne Pilchowe frazy, które z jakiegoś powodu zostały w głowie.
Pilch przytacza tekst Patricka Suskinda Amnezja in litteris, który kokieteryjnie daje wyraz wątpliwościom dotyczącym całkowitej utraty pamięci literackiej. Oto niemiecki autor sięga (niby) na chybił trafił po książkę (po którą już sięgał, ale nie pamięta), zaczyna ją czytać (czytał ją już, ale nie pamięta) i ogarnia go absolutny zachwyt (był już w tym zachwycie, ale zapomniał).
Zdaniem Pilcha niepamięć jest zasadą literatury. Niepamięć jest też zasadą snu, a literatura to zbiór zapisanych snów. Największa nawet powieść realistyczna to paradoksalnie także zapis wyrazistego snu.
Suskind pyta, po co czytać ponownie książki, skoro nie zostają po nich wspomnienia? Pilch również pyta: – Po co kochać, jak już się kochało? Po co jeść, jak już się jadło? Po co jechać do Wisły jak już się tam było? Po co iść do kina, jak już się było w kinie?
I odpowiada. – Z takiego mianowicie powodu, że życie jest jednorazowe i swej jednorazowości produkuje silny, mityczny i nieubłagany głód powtarzalności. Książek nie czyta się po to, aby je pamiętać. Książki czyta się po to, aby je zapominać, zapomina się je zaś po to, by móc znów je czytać. (…) Z najbardziej nawet zapomnianych tekstów odkładają się w labiryntach podświadomości fragmenty obrazów, tonacji, fabuł.
Wiele książek zaczyna się sceną przebudzenia bądź zasypiania, zauważa Pilch widząc celowość zabiegu. Obraz literatury jako snu ma długą tradycję, literatura to jego zdaniem wiekuiste wychodzenie i wchodzenie w sen.
[1568 znaków]
02.09.2010
Autor zdjęcia: Krista Mangulsone / Unsplash